Cześć Wam!
Wczoraj
wróciłam z wycieczki do Zakopanego. Niespodzankę dodam w tygodniu ;)
Edit będzie
około 22. Myślę, że warto poczekać, ale to tylko moje zdanie :)
Clarie
Edit:
Byłam dzisiaj
u przyjaciółki. dzisiaj mija rok. Od czego? Trudno to jednoznacznie określić.
Kiedyś byłam
wesoła dziewczyną Kochałam i byłam kochana. Jednak to wszystko kiedyś mija. Każda
historia ma swój początek i koniec. Tej to już koniec.
***
Był wysoki i
przystojny. Każda dziewczyna za nim szalała, ale nie ja. Do czasu.
Uznałam, ze
nie zdobędzie mnie. Że nie będę kolejnym trofeum w jego kolekcji. Jednak wtedy
nie wiedziałam jak bardzo się myliłam.
Znałam wielu
chłopaków w jego wieku. Żaden nie dorównywał Jemu. Zawsze mieli jakieś wady,
których nie byłam w stanie zaakceptować. On był inny. Wydawał się idealny. Ale
przecież niezdobyte pozostaje niezdobyte.
Byłam inna –
nie w jego typie. I tak tez myślałam. Do tamtego wieczoru.
***
Popatrzyłam
przed siebie. Doskonale znałam tę historię. Jednak tak bardzo chciałam
zapomnieć. O niej.
O NIM.
Od razu.
W jednym
momencie.
Na zawsze.
***
Padał wtedy
śnieg.
***
Tak jak dzisiaj
– pomyślałam.
***
Padał wtedy
śnieg. Na ulicach było go pełno.
Wracałam do
domu. Zawsze w piątki miałam zajęcia do wieczora.
Kiedy szłam
ulicą nie myślałam o niczym. No dobrze, prócz Jego zielonych oczu.
Tego dnia
musiałam z nim śpiewać piosenkę, a ponieważ chodzę do szkoły
muzyczno-teatralnej, było to obowiązkowe.
*Kilka godzin wcześniej*
Zostaliśmy
poproszeni o zaprezentowanie swojego duetu.
Weszłam na
scenę. Po chwili On dołączył do mnie.
Zaryzykowaliśmy
i śpiewaliśmy po hiszpańsku. Przedtem ćwiczyliśmy tą piosenkę raz i bałam się
jak wyjdzie. W końcu było to zaliczenie całego semestru.
Marcin zaczął
grać na fortepianie. Na początku powoli i spokojnie. W odpowiednim momencie
dołączyłam do niego i zaczęłam śpiewać.
Ahora sabes queYo no intiendo lo que pasa
Sin embargo se
Nunca hay tiempo, para nada
Potem
przyszła Jego kolej. Ukradkiem patrzyłam na niego. Jego palce ślizgały sie
miękko po klawiszach i wydobywały kojące nuty.
Widać było,
że ćwiczył tę piosenkę wiele razy, bo nie mylił się w ogóle.
Pienso que no me doy cuenta
Y le doy mil y una vueltas
Mis dudas, me casaron
Ya no esperare
Po chwili
znowu przyszła moja kolej. Podeszłam bliżej fortepianu. Śpiewałam dla Niego.
Y vuelvo a despertar
En mi mundo
Siendo lo que soy
Ni un segundo
Mi destino es hoy
Ten sam
fragment śpiewał znowu Marcin. Widziałam, że patrzył na mnie.
Jak gdyby
nigdy nic usiadłam na instrumencie i patrzałam na Marcina. Zaskoczyło go to.
Y vuelvo a despertar
En mi mundo
Siendo lo que soy
Ni un segundo
Mi destino es hoy
Ostatnią zwrotkę śpiewałam ja. Marcin wtedy uderzał tylko w akordy. Ciszę między nimi wypełniał mój śpiew.
Nada puede pasar
Voy a soltar, todo lo que siento
Todo, todo
Nada puede pasar
Voy a soltar, todo lo que tengo
Nada me detendrá
Postronny
obserwator zauważyłby tylko dwójkę młodych ludzi, śpiewających piosenkę. Nasi
przyjaciele – zakochanych. My – siebie.
Wiedzieliśmy,
że zaliczyliśmy semestr, ale to było wtedy najmniej ważne. Marcin wstał i
przysunął się bliżej mnie. Cały czas patrzył się w moje oczy i delikatnie
uśmiechał. Wiedziałam co teraz nastąpi. Chciałam, aby to zrobił, ale z drugiej
strony cały mój misterny plan ległby w gruzach.
Marcin
położył swoją dłoń na moim policzku i przysunął się do mnie. Przymknęłam oczy,
a on to wykorzystał – złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Nie był
nachalny, ale delikatny.
Jednak ta
chwila musiała się skończyć.
Wszyscy
patrzeli na nas ze zdziwionymi minami. Nic nie wskazywało na to, żebyśmy
darzyli się uczuciem, a tu nagle takie coś.
***
Jaka ja byłam
wtedy głupia – pomyślałam.
***
26.05.2007
Wiedziałam, że tak to się skończy! Nawet nie byliśmy
parą, ale on zerwał kontakt. Dałam z siebie zrobić kolejne trofeum. Idiotka!
Poszłam wtedy do szkoły ubrana w najlepszą sukienkę.
Wyglądałam pięknie.
Dlaczego? Chciałam mu zrobić na złość.
Taka już moja natura.
Na zajęciach czułam jego wzrok na sobie. Obserwował każdy
mój ruch. A ja to wykorzystywałam i robiłam wszystko, żeby żałował.
Udało się, bo na którejś lekcji usiadł na krześle obok i
objął mnie. Walczyłam wtedy ze sobą, żeby nie rzucić się na niego. Wstałam i
spokojnym krokiem ruszyłam ku przyjaciółkom. Wiedziałam, że dobrze robię.
Dostałam tylko kartkę z napisem.
Jutra nie będzie.
***
Już wtedy wiedziałam co to oznaczało. Śmierć. Moją lub
Jego. Wybrał siebie.
***
Mógł być tylko w jednym miejscu. Na torze. I był.
Jeździł jak opętany. Wiedziałam, że odreagowuje. Chciałam
go potem złapać, ale wyszedł niezauważony.
Dogoniłam go na moście. Zauważył mnie i uśmiechnął się
delikatnie – jak miał w zwyczaju. Podbiegłam do niego, mówiąc „Przepraszam”. On
rzucił się w ciemną toń rzeki.
Krzyk zamarł mi na ustach.
***
Czułam się niezbyt komfortowo ze świadomością, że
doprowadziłam do tego. Jednak tylko ja wiedziałam jak było naprawdę. Wszyscy
uwierzyli w bajeczkę o wypadku na torze motocrossowym.
Nie był typem samobójcy – tak mówili.
Tylko ja wiedziałam, że skoczył z mostu. Tylko dlatego,
że sprawiłam mu ból.
Kiedyś go znowu zobaczę, a on się na mnie odegra –
pomyślałam.
Rozłożyłam kolorową parasolkę i spokojnym krokiem
ruszyłam w stronę domu. Po chwili zatrzymałam się i krzyknęłam w stronę
ciemnego nieba.
- Jesteśmy kwita! Miałeś rację : jutra nie będzie.
Przynajmniej nigdy nie było naszego. Rok minął, minie i kolejny, ale ja zostanę
tu gdzie jestem. A ty… Ty po prostu kiedyś przyjdziesz i po mnie. To będzie
twoja zemsta…
Lata później jej rodzice znaleźli w mieszkaniu córki
kolorową parasolkę, tekst piosenki, jego zdjęcia na motorze oraz skrawek
papieru z pamiętnym napisem. Oprócz tego była kartka z pamiętnika z dokładnym
opisem samobójstwa.
Ich córka – wielka gwiazda teatru również nie była typem
samobójcy. Mylili się…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz